meals out side czyli subiektywny przegląd posiłków poza domem.
Lubie jeść w restauracjach. Szukam tam nowych smaków i inspiracji. Mam swoje ulubione oraz takie do których nie pójde już nigdy. Są też takie, które kiedyś odwiedzałam często a teraz omijam szerokim łukiem.
Ostatnio na wycieczce odwiedziliśmy Lubelską restaurację "Czarcia Łapa". Najpierw poczytałam o niej na gastronautach.. i powiem Wam, że jestem załamana i zażenowana tym co piszą ludzie. Krew mnie zalewa jeśli ktoś pisze, że za 3 makarony wydał PRAWIE 100 złotych! (dodam że do dań były również napoje). Przepraszam bardzo a ile powinny kosztowac 3 obiady? 5 złotych? za tyle to nawet w barze mlecznym nie da sie zjeść a co dopiero na rynku dużego miasta. Kolejnym idiotyczny zarzutem było to, że kelner się kilka razy pytał "czy może jeszcze w czymś pomóc". Nie chce tego nawet komentować. Nie wiem po co w ogóle czytam te opinie...
Do rzeczy, w Czarciej Łapie przeprowadzała rewolucje pewna znana restauratorka. Nie pamietałam kompletnie które dania były "jej" zamówiłam to na co miałam ochotę. Przemiły kelner doradził mi Tagliatelle alla Pappalina
z pieczarkami, cebulą, kurczakiem, boczkiem, serem gorgonzola w sosie śmietanowym .
Dawno jedzenie makaronu w knajpie nie sprawiło mi tyle przyjemności. Porcja bardzooo duża (TŻ mi pomagał a i tak coś na talerzu zostało). Na deser wybrałam (również za namową kelnera)
Raviolli z płatków ananasa
nadziewane mascarpone i malinami z sorbetem malinowym i syropem miętowym.
Deser bardzo mnie zaskoczył. Jest niesamowicie dobry. Lekki, mało słodki i orzeźwiający.
Znajomi zamowili tatar, podobno bardzo smaczny (opinie kolegów) porcja mała - ale to przecież przystawka. Chwalili również chłodnik. TŻ zamówił steka, mięso idealne, narzekał tylko że w szpinaku miał za mało czosnku.
W karcie nie bylo mrożonej herbaty na która mieliśmy ochotę dlatego dostaliśmy specjalnego drinka na bazie heraty i soku - nie wiem co tam było ale znajomy zamowił dwa tak mu smakowało. To tak a propos zarzutu pewniej pani, która jada dania bez mąki, cukru i soli... Dziwnym trafem jakoś sie przez obsługe dogadaliśmy z szefem kuchni.
Generalnie podobało mi się bardzo. Jeśli jeszcze raz będe w Lublinie na pewno nie ominę tego miejsca.
makaron |
stek |
deser |
chętnie bym spróbowała tego deseru
OdpowiedzUsuńwygląda pysznie :)
ja postaram sie zrobić to w domu
Usuńtylko jeszcze nie wiem jak pokroję tak ananasa ;/
Ten makaron, to danie dla mnie. :) Ale płacić za 3 makarony 100zł? Chyba podziękuję...
OdpowiedzUsuńz piciem!! :P
UsuńFajne miejsce, warto je odwiedzić! Żeby nie zbankrutować, raz na jakiś czas ;) Zapraszam do siebie, mój ostatni post i parę słów o Lublinie: http://ekscentrycznyparowar.blogspot.com/2012/09/zasmakowaam-w-lublinie.html Pozdrawiam! :)
OdpowiedzUsuń